Dzień 4: Dolina Ihlary (wąwóz Peristrema)
Po kolejnej zimnej nocce budzą nas promienie porannego słońca. Robimy śniadanko i ruszamy dalej.
Naszym dzisiejszym celem jest wąwóz w dolinie Ihlary. Po drodze mamy Sultanhani, czyli jeden z najstarszych karawanserajów. W środku jest mały meczet i przestronne pomieszczenie (ponoć stajnia dla osłów i wielbłądów).
Jemy znów w totalnie lokalnym miejscu i znow jesteśmy oczarowani :)
Widoki zaczęły robić się interesujące jeszcze na długo przed dotarciem do wąwozu :)
Podstawowa ścieżka wiedzie przez dwa kilometry wzdłuż dna kanionu (do którego trzeba zejść po schodach z parkingu), gdzie na końcu (tych dwóch kilometrów, nie kanionu) znajduje się fantastyczna knajpka na rzeczce.
Babuszki robią gozleme - przepyszne naleśniki z serem i ziołami:
Jak na tę lokalizację, ceny całkiem przystępne:
Chillujemy sobie trochę przy herbatkach ziołowych i gozleme:
Szlak jest pełen kościołów, do których można zboczyć, by pooglądać ciekawe freski. Niezależnie od tego, w co wierzycie - warto zajrzeć.
Zdecydowaliśmy się nie kończyć naszej wędrówki w knajpce, tylko iść dalej do kolejnego mostu i wrócić drugą stroną. Jest kompletnie nieturystyczna (jak ktoś chce zaoszczędzić na bilecie wstępu - idźcie tamtędy) i dzika, ale fajna i taka egzotyczna. Trochę czułam się jak w dżungli. Zaopatrzcie się w gps ;)
To meczet:
Z noclegiem dziś nie poszło nam tak łatwo. Znaleźliśmy przezajebistą miejscówkę przy jeziorku na dnie jakiegoś krateru, ale przyjechała jakaś grupa pijanych gości robić sobie ognisko i trzeba się było ewakuować. Bywa i tak. Zatrzymaliśmy się za jakąś hałdą w górze krateru. Prawie jak na moim Śląsku :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz