Dzień 2: w drodze na Pamukkale -> Pamukkale -> w drodze do Kapadocji
Tak właśnie spędziliśmy naszą pierwszą turecką nockę:
Po śniadanku jedziemy na Pamukkale. Są naprawdę super. Niestety, wiele tarasów nie jest już wypełnionych wodą. To jednak prawda, że Pamukkale wysychają i wkrótce ta atrakcja przestanie istnieć w dotychczasowej formie. Moja siostra przegladając zdjęcia powiedziała, że pięć lat temu, kiedy ona była w tym miejscu, było znacznie więcej wody. Szkoda. Tym bardziej cieszę się, że zdążyliśmy tu dotrzeć.
Obok Pamukkali jest też starożytne Hierapolis. Na szczególną uwagę zasługuje piękny amfiteatr. Bo reszta to w sumie kupa kamieni ;)
Turcja obfituje w różne świeże (świeże = prosto z pola) owoce i warzywa. Można tu żyć darami natury. Nie ma tu żadnych wielkich agrofarm - cała gospodarka rolna opiera się na normalnych, tradycyjnych polach uprawnych. Zapomnijcie o GMO, opryskach i chowie przemysłowym. Raj!
Na noc rozbijamy się przy malowniczym jeziorku. Ta noc też jest zimna. Dla kurażu wypijamy wina z granatu i z morwy nabyte dziś w sklepie z alkoholem. Trzeba było go trochę poszukać - normalnie alkohol można kupić w Migrosie (taka ichnia Biedra), ale większość spożywczaków go nie oferuje. Są specjalne sklepy monopolowe, gdzie są tylko alkohol i fajki. Przybytki te zazwyczaj znajdują się w jakiś bocznych uliczkach. Najlepiej pytać miejscowych, zawsze chętnie pokażą ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz