środa, 23 listopada 2016

INDIE 2016 - dzień 6

niedziela, 6 listopada 2016

13 dzień podróży

Havelock

Hindus dalej jest chory, więc zostajemy na wyspie jeden dzień dłużej. Przyda nam się dzień nicnierobienia. Idziemy sobie plażą do miasta, potem do wieczora leżymy popijając kokosa. Hindusowi nic się nie poprawia. Niedobrze. Daję mu resztę swoich leków i opatrunków. W zamian dostaję jakieś bańki, które trzeba wstrzyknąć sobie do tyłka w przypadku problemów żołądkowych (tak jak czopek tylko, że w płynie). Co jakiś czas zaglądam, jak się czuje nasz przyjaciel. Przez resztę czasu kontemplujemy cudny krajobraz.
Spójrzcie, jak tu pięknie:











Sok z ananasa z rozmrożonego loda:

Lokalny warzywniak:




Taka niespodzianka kryje się w kokosie:





 Wieczorem zapoznajemy na plaży Induską rodzinę. Podchodzi do nas starsza pani z wnuczkiem i próbuje coś tam do nas gadać. Zapraszamy ją na koc. O dziwo siada i gada do nas dalej. Mówi, że jest tu na wakacjach z córką, jej mężem, wnukiem i synem kawalerem. Wskazuje z dumą na syna. Mruczymy z zachwytu. Rzeczywiście ciacho. Pani zadaje mnóstwo pytań, co robimy, skąd jesteśmy, co robią nasi rodzice, itd. Pyta nas, ile mamy lat, po czym dziwi się, że w tym wieku nie mamy jeszcze gromadki dzieci. Chyba wybiera wśród nas przyszłą żonę dla syna. Bierzemy :D Mówi, że mieszkają w domkach numer 6 i 14 i pyta, w którym domku my mieszkamy. Hmm, czyżbyśmy miały się spodziewać gości? ;) Są bardzo mili i trochę nas rozczulają, zwłaszcza ci młodzi próbujący ukryć swoje zakłopotanie. Hindusi są bardzo mili i otwarci, nie wierzcie w te brednie o agresji wobec turystów.



Wieczorem raczymy się owocami morza - w końcu trzeba skorzystać z uroków wyspy. Szkoda, że jutro trzeba już wracać. Jedźcie na Andamany, naprawdę warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz