środa, 23 listopada 2016

EMIRATY 2016 - dzień 2

środa, 26 października 2016

2 dzień podróży

Abu Dhabi -> Katmandu

Jeśli planujecie nocować na lotnisku w Abu Zabi, koniecznie, ale to koniecznie zaopatrzcie się w ciepły śpiwór. Chyba naprawdę lepiej jest spać w krzakach gdzieś pod lotniskiem. Wstajemy rano wymrożone na kość, wsiadamy w autobus i jedziemy na 9:00 (tak otwierają) do meczetu. Widok jest naprawdę imponujący.
Wstęp jest bezpłatny, ale jeśli nie ma się spódnicy i chustki na głowę to trzeba wypożyczyć sobie taki szlafroczek w panterkę (nazywa się abaja, szatnia jest w podziemnym parkingu). Do środka można wejść jedynie z przewodnikiem - grupy zbierają się co pół godziny. Naszą przewodniczką (anglojęzyczną) była pani w czarnej burce z otworem jedynie na oczy, nos i usta (to się chyba nazywa chador).




Ponoć meczet ma łącznie 82 kopuły i ponad 1000 kolumn, a minarety osiągają wysokość aż 107 metrów. W jego wnętrzu może modlić się 40 tysięcy wiernych.



Budowa meczetu została ukończona w 2007 roku (w trzy lata po śmierci jego pomysłodawcy, Sheika Zayeda, pierwszego prezydenta kraju). Znajdziemy tu elementy nawiązujące zarówno do starej jak i nowoczesnej islamskiej architektury. Nad jego budową pracowali architekci z całego świata, można tu zaobserwować wpływy m.in. stylu mauretańskiego (typowego dla Hiszpanii czy północnej Afryki), tureckiego, europejskiego czy Mogołów (patrz indyjski Tadż Mahal). Efekt jest naprawdę doskonały - zwłaszcza na zewnątrz, gdzie można poczuć się jak w muzułmańskim niebie (tylko gdzie te dziewice? ;))




Baseny otaczające meczet:


To właśnie abaja:



Kamienne kwiaty na posadzce:

Urzekające wzory na kafelkach ułożone z ogromną precyzją.


Każdy element jest tak doskonale dopracowany że ciężko było oderwać wzrok od tych wszystkich zdobień.

Żyrandole są powlekane 24-karatowym złotem.


Zegar wskazujący czas w strategicznych miastach islamskiego świata. Po prawej ściana (ułożona w stronę Mekki) z 90 określeniami Allaha.

Jedną z głównych idei przyświecających budowie tego meczetu było ukazanie otwartości Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ich nowoczesności i dostępności dla przybyszów spoza świata arabskiego (nawet nie-muzułmanów). W istocie czujemy się tu mile widziane.


W sali modlitewnej znajduje się największy na świecie ręcznie tkany dywan.

A to jeden z największych na świecie żyrandoli. Ma on średnicę 10 metrów, jest wysoki na 15 metrów i waży 12 ton.


Te wszystkie kwiaty ułożone są z oszlifowanych kolorowych kamieni. Z dbałością o najdrobniejsze detale.





Piękne kwieciste kafelki. Nawet toalety są pełne przepychu :)



Kolejny lot mamy po 14-tej, więc po dwóch godzinach spędzonych w meczecie wracamy na lotnisko. Udało mi się dostać miejsce przy oknie, dzięki czemu miałyśmy super widok na dubajską "palmę".

To czerwone coś  to Formuła 1.

Pomiędzy poszczególnymi Emiratami była praktycznie tylko pustynia. Tereny zielone w miastach utrzymywane były tylko i wyłącznie dzięki sztucznemu nawodnieniu. Pod każdą trawą  były węże natryskowe, a i nawet przy ich pomocy niektóre tereny wcale nie chciały się zazielenić.


Dubajska palemka:

Rzeka - rzadki widok na Półwyspie Arabskim.




Kolejny samolotowy obiad. Minus siedzenia na samym końcu - zostało już tylko jedzenie wegetariańskie. Dobrze, że trafiło na mnie, bo pewnie i tak bym takie wybrała :)


Odświeżające oddech nasionka. Rzeczywiście ich żucie działało lepiej niż guma. Szkoda, że u nas tego nie ma.

Góry - chyba w okolicach Kaszmiru:

Około godziny 20-tej lądujemy w Katmandu.Wprawdzie jest jeszcze "dziś", ale żeby zachować zgodność tematyczną, dalszą część podróży opiszę już pod dniem jutrzejszym - nepalskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz