piątek, 12 sierpnia 2016

NORWEGIA 2016 - dzień 4

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

jakiś las koło Preikestolen -> szlak na Preikestolen -> Preikeeestolen!!! -> Tyssedal

Dzisiejszy poranek można określić mianem "deja vu" w stosunku do wczorajszego. Budzik o szóstej. Pada. Budzik o siódmej. Pada. Jeszcze pięć minut. I jeszcze pięć. I pada. I jeszcze pięć... W końcu zbieramy się i ruszamy pod szlak. W obliczu padającego deszczu Ania z Wojteszem dziś też postanawiają zaczekać na nas w samochodzie. Trochę szkoda, bo - jak się później okazało - pogoda unormowała się na tyle, że przynajmniej nie lało. Szlak był bardzo ciekawy i nietrudny technicznie. Idealny na spacerek. Idąc na Preikestolen mieliśmy dodatkowe atrakcje w postaci wody płynącej wzdłuż trasy. Już na pierwszym kilometrze okazało się, że drewniany pomost, po którym powinniśmy iść, ma kilka miejsc, w których jest zanurzony w wodzie sięgającej co najmniej po kolana. Ściągamy więc buty i przeprawiamy się na bosaka. Cudowne orzeźwienie. Po pokonaniu pierwszych strumyków zastanawiamy się, czy warto ubierać buty czy też dalej czekają na nas podobne niespodzianki. Pytamy więc o to mijaną akurat parę. Pokazują nam swoje ubrania, całe mokre aż pod pachy. Facet mówi nam, że tam dalej jest rwący i niebezpieczny potok a woda sięga właśnie co najmniej pod te pachy. Zastanawiamy się, czy nas nie wkręca, ale wygląda na całkiem poważnego. Przywiązujemy więc buty do plecaków i dalej maszerujemy na bosaka. Przeszliśmy tak jakieś pół szlaku, brodząc w orzeźwiającym strumyku. Czułam się jak nowo narodzona. Szczerze żałowałam, gdy weszliśmy wyżej na skały i trzeba było założyć obuwie. Mieliśmy plan ściągnąć ciuchy i przeprawić się na waleta, ale nie było nam to dane, bo po drodze - ku naszemu rozczarowaniu - nie spotkaliśmy wody głębszej niż do uda (mojego, które - jak wiadomo - nie znajduje się zbyt wysoko). Drogę powrotną pokonaliśmy już "suchą stopą", bo poziom wody znacznie opadł, więc wygląda na to, że te rwące potoki były skutkiem wieczorno-nocnych opadów.

A to parę ujęć ze szlaku:





To ja na słynnej Preikestolen:
malowniczy fiord - dobrze, że akurat  było okno pogodowe:
 A to Krzysz:






Ledwo zdążyliśmy napatrzeć się na piękne widoki, kiedy mgły przesłoniły cały krajobraz i zaczął kropić deszcz. Wchodzimy więc na górę znajdującą się nad półką i robimy sobie krótki biwak.


Na końcowym odcinku zejścia szlak rozwidla się. Jeden drogowskaz prowadzi na górny parking, a drugi na dolny. Trzeba iść na ten dolny. My dochodzimy do wniosku, że pójdziemy tym drugim szlakiem żeby zobaczyć coś nowego. Wychodzi on na drogę (tam, gdzie zaczynają się znaki zakazu parkowania), ale my idziemy skrótem przez las i wychodzimy z krzaków - ku zaskoczeniu Ani i Wojtesza - prosto na nasze autko. Ku naszemu zaskoczeniu nasi kochani są pachnący i wykąpani. Okazało się, że znaleźli prysznice w jakimś domku. Wprawdzie były to prysznice dla pracowników parkingu, ale udało im się tam wykąpać. Zakradam się tam też i w ten oto sposób metodą "na Janusza" też jestem jak nowa.
Jutro czeka nas bardzo długi i wyczerpujący szlak na Trolltungę, ruszamy więc bo warto byłoby położyć się wcześniej.













W okolicy szlaku są zakazy parkowania i biwakowania. Na upartego dałoby się w jednym miejscu schować z autem, ale rozbijanie namiotu byłoby zbyt ryzykowne. Zjeżdżamy więc do Tyssedal i tam rozbijamy się przy jakiejś zarośniętej drodze nad jakąś platformą wiertniczą. Nie jest to miejscówa naszych marzeń, bo droga jest tak ubita że nie jesteśmy w stanie wbić śledzi (jak dobrze, że nie pada), poza tym towarzyszą nam odgłosy prac na platformie, no ale i tak nic lepszego teraz nie znajdziemy. Miałam kiedyś pomysł, żeby rozłożyć wejście na Trolltungę na dwa dni, ale perspektywa włażenia z namiotem, śpiworami i całym tym szpejem nie jest zbyt zachęcająca. Poza tym parking powyżej 15 godzin (a poniżej 24!) kosztuje 400 koron. No i trochę szkoda tego dodatkowego dnia. Nie, zdecydowanie w naszym przypadku lepiej zrobić jednodniówkę.
Gotujemy, pakujemy plecaki, szykujemy ciuchy i idziemy spać, bo jutro naprawdę trzeba wstać o 6 rano. Nawet jeśli będzie padać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz