czwartek, 26 listopada 2015

KAMBODŻA 2015 - dzień 4

środa, 28 października 2015

Siem Reap, Angkor

Dziś wybieramy się do świątyń Angkoru. Dzielimy się na dwie grupy, bo część z nas (w tym ja) chce jechać wcześniej żeby więcej zobaczyć, a pozostali preferują dłuższe spanie.
A to nasz hostel:
- jadalnia (gdzie na śniadanie trzeba czekać godzinę - jeśli idziecie gdzieś w Kambodży na jedzenie, zaopatrzcie się w zapas czasu ;)
- nasz apartament:

- kambodżańskie riele:

Dzienny bilet kosztuje nas 20 dolarów. Najpierw jedziemy do Angkor Wat. Przed wejściem biegają małpy i kradną jedzenie okolicznym sprzedawcom. Pierwszy raz widzę małpy na wolności, jaram się jak dzieciak. Angkor (nie tylko Angkor Wat, wszystkie świątynie) jest naprawdę niesamowitym miejscem. Surowość kamienia w kontraście z otaczającą go gęstą ciemnozieloną dżunglą naprawdę robi wrażenie. Wszystkie rzeźby i płaskorzeźby są wykonane z taką dokładnością, że trudno uwierzyć, że niektóre mają nawet około 900 lat. Coś niesamowitego, zresztą spójrzcie sami.
P.s. Koniecznie zabierzcie ze sobą wygodne buty (warto wziąć pełne), długie spodnie (nie wiem, jak bardzo długie, ale chyba za kolana) i coś zakrywającego ramiona (chusta nie wystarczy, musi być coś co najmniej z krótkim rękawem).




Jeden z "naszych" tuk-tuków:
 przed wejściem do Angkor Wat:

 
















Kolejną świątynią jest słynny Bayon, znajdujący się pośrodku Angkor Thom. Widok tych wszystkich kamiennych twarzy wywarł na nas ogromne wrażenie. Zaczynam rozumieć, dlaczego niektórzy rezerwują sobie nawet tydzień na zwiedzenie Angkoru.
















grunt to organizacja transportu:


krab - nie mam pojęcia, jak dostał się w te okolice, bo to generalnie daleko od morza :)


Kolejną świątynią na dziś jest Baphuon ze słynnym leżącym Buddą. Pokonujemy wiele schodów, ale za to mamy przepiękny widok na okolicę.







Następną oglądaną przez nas świątynią jest Phimeanakas, czyli hinduska świątynia w kształcie piramidy. Niestety, wejście na górę jest zabronione, więc możemy ją sobie pooglądać jedynie z zewnątrz.



Teraz jedziemy do niewielkiej świątyni Ta Keo. Po drodze pijemy sok ze świeżego kokosa. Wbrew temu, co mi mówiono, całkiem smaczny.
A to pan odpoczywający sobie w hamaku:







A to słynna z Tomb Raidera świątynia Ta Prohm (i chyba pobliska Banteay Kdei) i napotkany w jej okolicy pajączek.










 słonik :)

Zanim wybierzemy się na zachód słońca oglądamy jeszcze przepiękną południową bramę do Angkor Thom.




Zachód słońca oglądamy w znajdującej się na szczycie wzgórza świątyni Phnom Bakheng. Krajobraz nie jest jakiś hiperpowalający, ale kamienne zdobienia prezentują się niezwykle ciekawie w ciepłym świetle zachodzącego słońca. Mamy trochę czasu, więc odpoczywamy sobie w cieniu i podglądamy grupę młodych buddyjskich mnichów.










Po powrocie wybieramy się na kolację, którą jemy w ulicznej knajpce. Po raz pierwszy jem ryż (i w ogóle cokolwiek) pałeczkami. Wygląda na to, że udała mi się kolejna rzecz, która wcześniej wydawała mi się nieprawdopodobna :D


Wieczorem siedzimy przy piwie i długo debatujemy nad planem na jutro. Ale o tym jutro.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz