piątek, 26 czerwca 2015

MALTA 2015 - dzień 5

Piątek, 12 czerwca 2015 r.

To właśnie widok z naszej górki:

śniadanko all inclusive:


Dzisiaj po południu dziewczyny wracają na Maltę, bo tam mają zamówiony nocleg w hostelu (po dwóch nocach spania na siedząco w aucie będą się pewnie czuć jak w królewskim apartamencie :P). Z samego rana jedziemy więc obejrzeć główną atrakcję wyspy - Azure Window. Jesteśmy dość wcześnie, dzięki czemu nie ma jeszcze tu tłumu turystów. Okno jest naprawdę imponujące, postanawiamy jutro przyjechać tu kąpać się (w takiej dziurze, w której można nurkować).


 noo, w końcu jakieś moje zdjęcie:



tutaj Aniasz:

ten na górze to Adasz:

Mamy jeszcze trochę czasu przed odjazdem dziewczyn, jedziemy więc poplażować na słynną Golden Beach. Piasek rzeczywiście ma swój niepowtarzalny odcień.

Gosia:




Około 15-tej odwozimy dziewczyny na prom i dalej podróżujemy już sami. Kto wie, może jeszcze spotkamy się razem w tym roku w Maroku ;)
Jedziemy do miasteczka Marsalforn, jest tam niewielka plaża z fajnymi, skalnymi grzybkami. Siedzimy tam chwilę, słuchając szumu wiatru i przeglądając przewodnik.







Według naszego przewodnika na Gozo są dwie jaskinie, które można zwiedzić. Postanawiamy więc wybrać się tam w drodze do Victorii. Wybieramy Xerri's Grotto. Jestem nieco zdziwiona, gdy pod wskazanym adresem stoi zwyczajna kamienica. Czytałam, że te jaskinie odnaleźli mieszkańcy gdy poszukiwali wody, ale nie myślałam, że znajdują się one dosłownie u nich w domu. Dzwonimy więc dzwonkiem. Otwiera nam wnuczka rzeczonego poszukiwacza, zaprasza nas do zejścia po schodkach (takich jak na latarnię morską) i już po chwili znajdujemy się w najprawdziwszej jaskini (wstęp 2,5 euro). Ciągle jestem pod wrażeniem tego, że jest ona w piwnicy bloku. Pani oprowadza nas po grocie, pokazując nam ciekawe formacje przypominające zwierzęta. Niektóre ze stalaktytów miały kształty jakie raczej nie występują w polskich czy słowackich jaskiniach. Fajnie było się tu wybrać.






Drugą jaskinię sobie odpuściliśmy (zostałam przegłosowana :P). W okolicy są jeszcze ruiny megalitycznej świątyni Ggantija i wiatrak Ta'Kola (okropnie brzydki). Bilet na oba zabytki kosztuje 9 euro. Jak na "kamieni kupę" to trochę drogo, poza tym jest już późno, postanawiamy więc to olać i jechać dalej.
W okolicy Marsalforn są panwie solne (takie dziury, w których odparowuje się woda morska po to, żeby została sama sól). Idziemy więc na spacer wzdłuż wybrzeża.
















Wieczorem jedziemy do stolicy Gozo, Victorii. Obchodzimy dookoła cytadelę, z której rozciąga się przepiękny widok na miasto.



Spacerujemy wzdłuż urokliwych uliczek, przyozdobionych kolorowymi proporcami i oświetlonymi łańcuchami z żarówek. Trafiamy na jakieś święto kościelne, gdzie kościół jest cały pokryty kolorowymi lampkami a dookoła niego przewija się wśród straganów (coś jak u nas na odpustach) radosny tłum. Fajnie było poczuć atmosferę tego miejsca.








 jeden z wielu maltańskich towarzyszy:



Śpimy na tym samym miejscu co poprzedniej nocy. Trochę dziś wieje, więc zamiast na górce pijemy wino w namiocie, tworząc niepowtarzalne wspomnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz