sobota, 11 kwietnia 2015

IZRAEL 2015 - dzień 9

środa, 25 marca 2015

Morze Martwe -> Masada -> Morze Martwe

Wstajemy o jakiejś dzikiej godzinie, ciemno, zimno, ledwo żyję. Jeszcze śpiąc zwijamy rzeczy i lecimy do auta budzić Kosa. Na szlak docieramy chwilę po piątej rano. Szlak wije się tysiącem schodków (nie bez kozery jego nazwa to "wężowa ścieżka". Pomimo wczesnej godziny idzie się fajnie. W gruncie rzeczy to ta godzina oddziałuje na naszą korzyść, bo nie ma jeszcze upału. Cała droga zajęła nam 40 minut (parki podają, że to szlak na godzinny spacer). Od 8 rano kursuje kolejka linowa którą można sobie podjechać jeśli komuś nie chce się iść na nogach. Wschód słońca nie był jakiś wybitnie urzekający, ale i tak jestem bardzo zadowolona z tej porannej dawki sportu. No i z tego, że dzięki wczesnej pobudce będziemy dziś mieć dłuższy dzień.









Zwiedzanie Masady wyszło nam bardzo indywidualnie. Ani się obejrzałam, a każdy rozszedł się w swoją stronę. Nie wiem, może podróżnicy tak mają. Biorę więc do ręki mapkę i ruszam odkrywać starożytne skarby. Masada to spory teren, obejrzenie (nie wiem jak inni, ale ja w miarę szybkim tempem) wszystkiego zajęło nam około dwóch godzin. Same ruiny są generalnie podobne do innych izraelskich ruin (tylko większe), ale zachwyca pustynno-górskie otoczenie.


















Po powrocie z Masady do końca dnia plażujemy nad Morzem Martwym. Postanawiamy zostać tu kolejną noc a w dalszą drogę wyruszyć jutro rano.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz