sobota, 11 kwietnia 2015

IZRAEL 2015 - dzień 12

sobota, 28 marca 2015


Eilat -> krater Ramon -> ruiny twierdzy En Avdat -> kanion Avdat-> grób Bena Guriona -> jaskinie Bet Guvrin (Maresha)

Trochę dziś zaspaliśmy. To chyba przez tą zmianę czasu (wczoraj przypadkiem zorientowaliśmy się, że zrobiła się godzina do przodu). Po śniadaniu ruszamy w dalszą trasę, już powoli w kierunku Tel Awiwu. Zdecydowaliśmy się zrezygnować z wizyty w Timna Parku, bo wtedy musielibyśmy odpuścić coś innego.


Ruszamy więc:







Po drodze mijaliśmy zjazd na Czerwony Kanion, niestety na moją propozycję żeby tam zjechać nikt nie przejawił entuzjazmu. Po powrocie pooglądałam sobie zdjęcia tego kanionu i zdecydowanie szkoda, że się tam nie wybraliśmy. Jeśli będziecie przejeżdżać przez pustynię Negew to Czerwony Kanion powinien bezwzględnie znaleźć się na Waszej liście "must see". Wygląda na to, że trzeba jeszcze raz wybrać się do Izraela :P
Zatrzymujemy się chwilę na kraterze Ramon (podobno ma 40 km średnicy). Obserwujemy ludzi, którzy zjeżdżają z niego na linach. Zazdroszczę, też tak chcę :) Widok z krateru niesamowity.





Jedziemy dalej na północ, w kierunku Beer Shevy.


Chcemy zwiedzić kanion Avdat. Nie planowaliśmy zwiedzać ruin Ein Avdat, ale pani w kasie mówi nam, że teraz mają jakąś przerwę (nie wiem, czy zrozumiałam dobrze ale chyba chodziło o to, że jest za dużo osób i najpierw te osoby muszą skończyć zwiedzanie żeby mogły wejść nowe) i wstęp do kanionu będzie możliwy dopiero za godzinę. Jedziemy więc w międzyczasie pooglądać ruinki.







Park narodowy Avdat składa się z dwóch części: punktu widokowego, gdzie świetnie widać z góry cały kanion i z parku głównego, gdzie idzie się dołem kanionu. Najpierw idziemy do punktu widokowego. Ślicznie!




Szlak w parku narodowym prowadzi kanionem do takiego małego wodospadu. Chcieliśmy przejść jeszcze jedną ścieżką, która wiodła na skalną półkę i potem dalej w stronę punktu widokowego, ale pan strażnik nam nie pozwolił. Kanion jest zdecydowanie jedną z piękniejszych atrakcji Izraela, zajrzyjcie tu koniecznie będąc na południu.


  






 
fot. Adasz:


Obok kanionu, w bardzo malowniczym parku znajduje się grób Bena Guriona. Biwakujemy tu chwilę i ruszamy dalej. Upieram się, żeby jutro rano iść do jaskiń Bet Guvrin (Maresha), będziemy więc spali w ich pobliżu.






Niedaleko Bet Guvrin znajdujemy w lesie świetne miejsce biwakowe. W naszych głowach pojawia się pomysł rozpalenia ogniska, jedziemy więc do najbliższej miejscowości w poszukiwaniu sklepu. Jest jeszcze szabat, czekamy więc cierpliwie do 20-tej na otwarcie marketu. Testuję kolejne rodzaje serów. Próbuję też kilku z niezliczonej ilości rodzajów pierwszy raz widzianych na oczy orzechów. Kupuję też na próbę kilka jadalnych kasztanów. Adasz przegrał zakład, stawia więc butelkę Araku.
W rozpaleniu ogniska przeszkodził nam deszcz. Ulewa nie trwała długo, ale wystarczająco, by zamokło nam drewno. Zresztą, gdy już rozsiedliśmy się w samochodzie z Arakiem przepijanym udawanym winem to przeszła nam ochota na wszystko inne. Noc spędzamy pod gołym niebem (we dwóch, pozostałych dwóch w aucie). Nic mi nie przeszkadza (hmm, może to skutek uskutecznionego trunku), ani to, że jestem w środku lasu, ani to, że wilki wyją mi nad głową, ani to, że kamienie kłują w plecy. Jest pięknie. Szkoda, że to już ostatnia noc.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz