środa, 3 września 2014

RUMUNIA 2014 - dzień 13

piątek, 22 sierpnia 2014

Parking, na którym spaliśmy okazał się pracowniczym parkingiem jakiejś fabryki. Gdy wstajemy po 7 jest już pełen samochodów. Kos mówił, że niektórzy przyglądali nam się ciekawie, ale nikt nas nie zaczepił ani nie kazał odjechać. Grzejemy więc zupkę (miny przechodniów - bezcenne) i jedziemy zwiedzać Suczawę.
W Suczawie jest Dom Polski, który oferuje między innymi noclegi. My będziemy dziś spać w okolicach Borsy, oglądamy go więc tylko szybko i idziemy dalej. Zwiedzamy cerkiew wpisaną na listę Unesco, akurat trwa nabożeństwo, przechadzamy się chwilę uliczkami centrum. W piekarni kupujemy przepysznego, świeżego i ciepłego podwójnego precla ze słonecznikiem.














Zanim wyruszymy szlakiem cerkiewek z freskami jedziemy zwiedzać zamek. Jest wprawdzie w remoncie, ale można go zwiedzać. Jest tu też muzeum wsi bukowińskiej ale nie idziemy do niego. Zamek jest bardzo ładny, chociaż trochę nam szkoda, że budują ten zabytek praktycznie od nowa. Większy urok mają dla nas ruiny starego zamku niż nowy zamek w całości.














To jedna z chatek muzeum wsi:


Pomnik Stefana Wielkiego:




Trochę jeszcze łazimy po Suczawie, potem jedziemy do kościoła ormiańskiego.



To kościół katolicki w centrum Suczawy:



A to monastyr ormiański w dzielnicy Zamca:






Kolejnym punktem naszego dzisiejszego zwiedzania jest monastyr Dragomirna, do którego udaje nam się wejść za darmo.




Naszym następnym celem jest cerkiew w Patrauti. W środku siedzi ksiądz, który opowiada o cerkwi i poszczególnych freskach. Wstęp kosztuje 5 lei od osoby oraz dodatkowe 5 za możliwość robienia zdjęć. Nie za bardzo mamy ochotę słuchać księdza, ale głupio nam odmówić.













Z Patrauti pojechaliśmy do cerkwi w Arbore. Tam czeka mnie (Kos w międzyczasie śpi w aucie) miła niespodzianka: stadko małych piesków. Są przesłodkie, wszystkie chcą się bawić i miziać. Tak się zaabsorbowałam tymi psiakami, że nie zauważyłam tabliczki z cennikiem (chyba 5 lei zwiedzanie, 10 lei zdjęcia). Przy wychodzeniu chciałam nawet uiścić tę opłatę, ale w pobliżu nie było nikogo kto chciałby ją przyjąć. Cerkiew zdecydowanie warta obejrzenia, freski (te w środku i te na zewnątrz) są bardzo piękne. Można sobie też wejść na dzwonnicę (co robię z lekką obawą, sprawdzając wcześniej, czy nie zbliża się jakaś pełna godzina).











Kolejna na naszej trasie jest Sucevita i jej przepiękny monastyr. Mieliśmy okazje wejść do środka razem z jakąś grupą zorganizowaną (sprzedająca bilety zakonnica pytała, czy jesteśmy uczestnikami wycieczki), ale postanowiliśmy być uczciwi i kupić bilet (5 lei za osobę + 5 lei za robienie zdjęć). Podobnie jak w większości zabytkowych cerkwi, tutaj też był zakaz fotografowania w środku. Nikt się tym zakazem nie przejmował, więc też postanowiliśmy zrobić parę fotek. Monastyr jest przepiękny, zarówno w środku jak i na zewnątrz. Zdecydowanie warto uwzględnić to miejsce w swoim planie podróży.











 





Zakazane zdjęcie z muzeum:






Dalsza droga wiedzie nas serpentynami w coraz wyższe tereny. Rumunia to naprawdę górzysty kraj :)




Dojeżdżamy do monastyru Moldovita. Wnętrze zapiera dech w piersiach. Tu też jest zakaz fotografowania, którego nikt nie przestrzega. Robimy też parę nielegalnych fotek.

















A to przecudnej urody pomnik pisanki :-)


Kolejnym punktem w naszym dzisiejszym planie jest monastyr Voronet. Znowu wszyscy olewają zakaz, jest więc możliwość zrobienia kolejnych zdjęć z ukrycia. Voronet był zdecydowanie najbardziej komercyjny - miał płatny parking (na którym nie stawaliśmy, parkując kawałek wcześniej przy drodze) i całkiem spore "krupówki" z wszelkiego rodzaju drewnianymi pamiątkami i wydmuszkami. Zrobiliśmy tam małe zakupy prezentowe dla naszych rodzin, bo ceny nie są wygórowane.













Ostatnim monastyrem, który mamy w planach dziś zwiedzić jest monastyr Humor w miejscowości Gura Humorolui. Jest już po dwudziestej, więc jesteśmy pewni, że będzie już zamknięte. Na szczęście czeka nas miła niespodzianka - brama jest otwarta. Przy wejściu nikt nie zbiera opłat, wchodzimy więc. Oglądamy przepiękne freski i wchodzimy do środka. Tam spotykamy malarki odnawiające freski. Patrzymy chwilę, jak z namaszczeniem jedna z pań maluję aureolkę jakiemuś świętemu, po czym wchodzimy do pomieszczenia z ołtarzem. Tam trwa jakieś nabożeństwo - w bocznej nawie stoją zakonnice i śpiewają pieśni, potem jedna z nich wchodzi za ołtarz, coś tam chwilę robi, po czym wychodzi z kadzidłem na łańcuszku i przechodzi przez całą cerkiewkę, wymachując nim i rozsiewając wszędzie jego zapach.














W Gura Humorolui zatrzymujemy się na obiadokolację. Jedynym dostępnym lokalem okazała się restauracjo-pizzeria. A nie, jest jeszcze fast-food, gdzie gotowe kanapki w workach podgrzewano w mikrofali.Kupujemy sobie tam hot-doga (dla mnie - 2 leje, ale nie był zbyt smaczny) i hamburgera (dla Kosa - 3 leje), potem wstępujemy jeszcze na pizzę z boczkiem, kukurydzą i papryką (14 lei - bardzo smaczna). Zastanawiamy się nad planem na jutro - wahamy się między wycieczką kolejką wąskotorową Mocanita, która jedzie ponad 40 km do serca Gór Marmaroskich po drewno i przy okazji zabiera turystów, a szlakiem nad wodospad w Górach Rodniańskich, w okolice którego kursuje kolejka krzesełkowa (przewodnik o niej słowem nie wspomina, więc trochę boimy się, czy ona w ogóle kursuje). Sytuacja rozwiązuje się sama, bo droga do Borsy jest tragicznej jakości - wleczemy się jak ślimaki. Około północy dojeżdżamy na jakiś szczyt (droga dalej prowadzi już tylko w dół) - według licznika kilometrów jesteśmy już gdzieś na początku Borsy. Viseu de Sus, miejscowość z której odjeżdża kolejka, jest jeszcze trochę kilometrów przed nami. Nie wiemy zbyt wiele o tej kolejce - ani o której odjeżdża, ani ile kosztuje - wiemy jedynie, że to wycieczka całodzienna bo kolejka wraca dopiero wieczorem. Dla zainteresowanych link: http://www.cffviseu.ro/content/en/. Jutro jest nasz praktycznie ostatni dzień więc ostatecznie decydujemy się na wodospad, żeby zahaczyć jeszcze po południu o drewniane cerkwie Marmaroszu. Parkujemy się obok wysokiego pomnika i idziemy spać z myślą, że pewnie jutro będzie stąd ładny widok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz