sobota, 30 sierpnia 2014

RUMUNIA 2014 - dzień 6

piątek, 15 sierpnia 2014

Wstajemy wcześnie rano z zamiarem zjedzenia śniadania już na szczycie trasy. Zauważamy, że te namioty, które widzieliśmy wczoraj są dość prowizoryczne i należą najprawdopodobniej do lokalnych zbieraczy grzybów i jagód. Niektóre namioty przypominały raczej szałasy poprzykrywane iglastymi gałęziami. Jadąc w górę zauważyliśmy jeszcze przy rzece sporo namiotów. Jeśli w pobliżu stały jakieś samochody, to raczej z rejestracjami pobliskich miejscowości. W dzień to faktycznie świetne miejce na biwakowanie, ale noc była naprawdę chłodna. Na szczęście nasza sprawdzona metoda okrywania namiotu folią malarska tutaj jest bardzo popularna :)






















Na grani było sporo budek z lokalnymi potrawami i wszelkiego rodzaju pamiątkami. Dobrze, że jesteśmy tak wcześnie - możemy spokojnie zjeść śniadanie i popatrzeć na piękne krajobrazy. Wracając trochę obawiam się o zawieszenie. Nawierzchnia jest chyba betonowa, bo dziury są wyjątkowo głębokie i przypadkowe wjechanie w nie (nawet z małą prędkością) nie było niczym przyjemnym. Jadę więc powoli, ale przynajmniej możemy pooglądać sobie ładne widoki.
W górnej części Transalpiny mapa ma zaznaczone dwa zamki: Sasciori i Petresti, ale znaki kierują na jakieś polne drogi, po których trochę obawiamy się jechać. Po drodze mijamy też znak wskazujący jakiś kościół z listy Unesco (nie pamiętam już nazwy, ale w wykazie Unesco który mieliśmy ze sobą nie było takiej nazwy, więc to chyba coś świeżo wpisanego), ale trzeba do niego iść dwa kilometry piechotą, więc rezygnujemy ze względu na czas.
Pierwszym zwiedzanym przez nas kościołem warownym jest ten w miejscowości Calnic. Jest naprawdę piękny - jesteśmy urzeczeni, postanawiamy więc zobaczyć więcej kościołów warownych - tyle ile zdążymy.
Dziewczyna sprzedająca bilety (łącznie płacimy 24 leje wraz z możliwością robienia zdjęć) mówi w wielu językach, jest też bardzo sympatyczna - mówi nam pokrótce, co i w jakiej kolejności warto tu zobaczyć, a na koniec życzy nam udanych wakacji.
W wieży jest małe muzeum, w którym warto spędzić chwilę, bo muzeum jest urocze i klimatyczne. Oboje bardzo lubimy sztukę ludową, więc z przyjemnością zwiedzamy.































Kolejnym miejscem, do którego się dziś udajemy, jest zespół zamkowy w Alba Julia. Jest naprawdę ogromny - mury zbudowane są w kształcie gwiazdki, a w środku znajduje się wiele ciekawych budynków (w tym co najmniej dwa kościoły), alejek i pomników. Zdecydowanie warto zatrzymać się tu choćby na krótki spacer. Parking przy zamku jest spory i darmowy.






























Kolejnym naszym celem jest kościół warowny w Valea Viilor. Wprawdzie jest zamknięty, ale dość dobrze widać go z zewnątrz. Generalnie kościół powinien być czynny od poniedziałku do piątku w godzinach 9:00 - 12:00 i 14:00 - 17:00, ale pewnie w Rumunii też dziś jest święto. Robimy więc kilka zdjęć i jedziemy dalej szlakiem kościołów warownych.






Znaleźliśmy też ciekawa tablicę Ministerstwa Kultury mówiącą, jak należy i jak nie należy konserwować swoje domy:


Kolejnym naszym celem jest kościół warowny w Biertan. Też jest zamknięty, ale - ponownie jak poprzednio - widok z zewnątrz jest imponujący. W Biertan znaleźliśmy też słynne rumuńskie "domy z oczami".








Ostatnim punktem naszego planu na dziś jest zabytkowa Sighisoara. Przyjeżdżamy pod Górne Miasto po 18-tej, nie musimy więc płacić za parking. Spacerujemy wzdłuż klimatycznych alejek, przechodzimy przez Schody Szkolne do Kościoła na Wzgórzu, podziwiamy baszty i słynną Wieżę Zegarową. Zwiedzamy "pokój Drakuli", oglądamy pomniki (Włada Palownika i Sandora Petofiego, kimkolwiek był).




















Po zwiedzaniu Sighisoary zatrzymujemy się w lokalnym fast-foodzie na kolacji. Z dostępnych w menu rzeczy zostały już tylko jakieś kotlety z kurczaka - płacimy łącznie 14 lei. Jedziemy zanocować do Braszowa, żeby mieć dobry punkt startowy na jutro. Zatrzymujemy się na parkingu pod cytadelą, skąd jest piękny widok na całe oświetlone miasto.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz