Gliwice -> Warszawa -> Wilno
Moją podróż rozpoczynam samotnie jeszcze w piątek. Zaraz po pracy zabieram się za pośrednictwem BlaBlaCar do Warszawy, skąd wieczorem mam autobus do Wilna. W stolicy mam wolnych parę godzin, więc wybieram się pod Senat żeby dołączyć do protestów przeciwko reformie sądownictwa. Niestety nie mogę czekać do końca obrad, bo przed północą odjeżdża mój bus. Do krajów bałtyckich jeździ linia LuxExpress. Warto bilety kupować wcześniej, bo dość szybko się wyprzedają. Podstawowa cena biletu (czasem trafiają się naprawdę dobre promocje, ale niestety nie tym razem) to 82 złote, ale dzięki zarejestrowaniu się w programie lojalnościowym Pins dostałam 15% zniżki, co obniżyło cenę do 70 zł. Zawsze to coś.
Autobus był fajny i wygodny. Przespałam praktycznie całą drogę. Na dworcu w Wilnie jestem około 8 rano. Odbiera mnie Adasz i zawozi do mieszkania, które wynajmują z Airbnb. Fajne, w samym centrum. Po odświeżeniu się wychodzimy na śniadanko do pobliskiej restauracji, a potem ruszamy zwiedzać miasto.
To plac katedralny. Na wieżę można wejść za kilka euro. Warto, bo rozciąga się z niej fajny widok na okolicę i pobliską Wieżę Giedymina.
Litewskie piwo jest naprawdę świetne. Koniecznie spróbujcie.
Po krótkiej przerwie wybieramy się w stronę Ostrej Bramy. Na zdjęciu poniżej korona na kościele św. Kazimierza.
Ostra Brama. Oblegana przez polską pielgrzymkę ;)
Budynek Ratusza i jeden z najbrzydszych rynków jaki widziałam:
Jeden z budynków na terenie Pałacu Prezydenckiego:
Fajne rzeźby w pałacowym parku:
A to Pałac Prezydencki:
Ten dzień świadomie nie był przeznaczony głównie na zwiedzanie, ale przede wszystkim na fajne spędzenie czasu z chłopakami. Popołudnie i wieczór spędziliśmy więc na rozrywce w kilku lokalach. Już na początku miałam więc okazję skosztować wielu regionalnych (i nie tylko) smaków, takich jak na przykład cepeliny czy ucho świni (nie takie złe). Nie mówiąc już o lokalnych trunkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz