sobota, 1 czerwca 2019

JORDANIA 2019 - DZIEŃ 4

DZIEŃ 4: widoki z góry
poniedziałek, 6 maja 2019

obóz pasterski -> Dana -> namniejszy hotel na świecie -> Qal'at ash-Shawbak -> w poszukiwaniu kanionu Wadi Ghuweir -> Mała Petra -> Wadi Araba

Gdy wstajemy, pan pasterz jest już na łące razem z owcami. Żegnamy się więc i jedziemy w kierunku rezerwatu Dana, gdzie są ciekawe skałki - trochę takie jak w czeskim Aderspachu.


Wstęp do Dany kosztuje 8 JOD. Dochodzimy do wniosku, że zamiast tego pojeździmy sobie po punktach widokowych, których jest dużo pozaznaczanych na mapie. Zyskany czas chcemy przeznaczyć na pójście do kanionu Wadi Ghuweir.
Punkty widokowe są naprawdę widokowe. Spójrzcie sami:






Poniżej widok na miasteczko Dana:

Amatorzy pieszych wycieczek nie będą się tu nudzić :)




Koniecznie chcę zajrzeć do najmniejszego hotelu świata. Po drodze odkrywamy całkiem fajny zamek (jak się później okaże - jest to Qal'at ash-Shawbak).


To właśnie - jak głosi reklama - najmniejszy hotel świata. Prowadzi go starszy pan mieszkający w pobliskiej jaskini. Jak dla mnie geniusz marketingu.



Zatrzymujemy się na małą kawę w jaskini u pana. Opowiada nam trochę o tym, jak chodzi w góry z wykrywaczem metalu i szuka starych monet. Rzeczywiście ma ich sporą kolekcję. Zastanawiamy się nad kupieniem starego, metalowego krzyża, ale to już chyba zahacza o wywożenie zabytków. Ale biorę ręcznie (jak zapewnia pan) zebrany i wypolerowany kamień dla mamy.
Przyjemnie w upalny dzień posiedzieć w chłodnej jaskini. Pan naprawdę tu mieszka - ma tam łóżko i telewizorek.

Tak się robi moja kawa:

Uwielbiam te kolorowe makatki :)

A oto i nasz pan. I pan król :)

Po wizycie u dziadka idziemy zwiedzać zamek. Tutaj też obowiązuje Jordan Pass.
Sam zamek to w sumie kupa kamieni, ale okolica jest bardzo malownicza - pobliskie pagórki wyglądają jak uczesane grzebieniem. I mają swoich mieszkańców.



Do kanionu niestety nie udaje nam się dotrzeć - droga, która według mapy prowadziła do szlaku jest zawalona kamieniami. Wygląda na to, że nie ma alternatywy, nie ma też kogo zapytać. Po namyśle poddajemy się i kierujemy się w stronę Małej Petry, zahaczając po drodze o kolejne punkty widokowe i robiąc przerwę na naleśniczki z chałwą.





Kosmiczne domki w pobliżu Małej Petry:


Wstęp do Małej Petry jest darmowy. Mamy przedsmak tego, co czeka nas jutro.

Dziś pierwszy dzień ramadanu. Miesiąc bez jedzenia i picia w piekącym słońcu. Lokalni sprzedawcy pamiątek odpoczywają sobie w cieniu skał.



Przez brak dostępu do kanionu mamy parę luźnych godzin. Jedziemy więc do Wadi Musa - miasteczka, z którego wychodzi się do Petry.


Przy drodze wyjazdowej z Petry spotykamy lokalnych naganiaczy, którzy za trochę ponad 20 JOD oferują nas podwiezienie jakimś skrótem do klasztoru Ad-Dajr, do którego normalnie wchodzi się po 800 schodach. Nie, dzięki, przejdziemy się. Ale jutro. Dziś objeżdżamy sobie kolejne pobliskie punkty widokowe.



Przy jednym z punktów znajdujemy park z publicznymi toaletami. Super, umyjemy się tu jutro. Pogoda robi się trochę dziwna - niebo jest zasnute jakimś pyłem i dość mocno wieje. Chyba pora poszukać spania. Wracamy się trochę za Małą Petrę, w kierunku Wadi Araba. Tam znajdujemy bardzo fajną skałę, za którą można rozbić namiot. Od wiatru chroni nas z jednej strony skała, a z drugiej auto. Po kolacji i uszczupleniu zapasów wolnocłowej wódki kładziemy się spać, bo jutro czek nas sporo chodzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz