środa, 6 lipca 2016

AZERBEJDŻAN 2016 - wprowadzenie

Pomysł wyjazdu do Azerbejdżanu pojawił się dość spontanicznie. Od czasów Gruzji zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy, żeby odwiedzić ten kraj, ale raczej w ramach wyprawy połączonej ze zwiedzaniem Armenii (transportując się tam nocnymi pociągami z Tbilisi) niż jako niezależny wyjazd stricte do Azerbejdżanu. No ale pewnego dnia ktoś rzucił hasło gdzieś na facebooku, ktoś inny założył grupę, Wizzair ogłosił promocję na loty i ani się obejrzałam a już miałam bilet na samolot. Początkowo zainteresowana wyjazdem była dość spora ekipa, ale - jak to zwykle bywa - bilet oprócz mnie kupił tylko jeden towarzysz. No dobra, będzie kameralnie. Lecieliśmy z Budapesztu, ale to w gruncie rzeczy żaden problem, bo nocny PolskiBus z Krakowa kosztował 20 zł w jedną stronę. No i końcu miałam okazję żeby odwiedzić to fantastyczne miasto.

Jeśli chodzi o trasę naszej podróży i organizację wyjazdu to tym razem muszę Was rozczarować i powiedzieć: nie wzorujcie się na nas. Albo inaczej - przedstawię Wam mój plan, który chciałam wykonać i to, co w rzeczywistości zrobiliśmy. Przyczyna rozbieżności jest prosta: mój towarzysz miał dość skrajnie inny pomysł na ten wyjazd, sposób podróżowania i nocowania. Bywa i tak - ryzyko podróżowania z nieznajomymi. Moje niedopatrzenie - błędnie założyłam, że ktoś, kto ogłasza się na grupie dla podróżników jest takim samym trampem jak ja, lata z plecakiem, śpi pod gołym niebem i jeździ autostopem. Ludzie są jednak bardzo różni i mają różne potrzeby. Są na świecie również podróżnicy, którzy wolą nocować w hotelach i jeździć taksówkami. Nie zrozumcie mnie źle - nie zamierzam w żaden sposób krytykować tego ani wartościować, każdy powinien spędzać czas w sposób, który go najbardziej uszczęśliwia i nikomu nic do tego. Aby jednak uniknąć nieporozumień, przed podjęciem decyzji o wspólnym podróżowaniu warto uzgodnić kilka istotnych kwestii:
1.Plan podróży - zanim wsiądziecie do samolotu poświęćcie parę chwil i zróbcie porządny plan uwzględniający całą planowaną trasę Waszej podróży. Nie zgadzajcie się na żadne "ustalimy na miejscu", to nigdy nie kończy się dobrze. Nie chcesz utknąć w chaosie i niepotrzebnie się wkurzać - ustal wszystko przed wylotem. Moim zdaniem plan powinien być sporządzony według dni - wtedy będzie wiadomo, kiedy i gdzie powinniście dotrzeć, dzięki czemu na bieżąco będzie wiadomo, gdzie należy przyspieszyć, a gdzie można pozwolić sobie na chwilę lenistwa. Taki plan pozwoli też w miarę sprawnie "ogarnąć się" i dokonać odpowiednich modyfikacji w przypadku zaistnienia nieoczekiwanych zdarzeń (np. gdy transport zawiedzie).
2. Sposób nocowania - przed wyjazdem jasno ustalcie swoje preferencje co do tego, gdzie będziecie spali. Przykładowo, ja mogę spać w dowolnych krzakach z plecakiem pod głową i wyśpię się lepiej niż w pięciogwiazdkowym hotelu. Co więcej - zdecydowanie wolę spanie "na dziko" (w namiocie/pod gołym niebem/w środku transportu/w gościnie u przypadkiem napotkanych lokalnych mieszkańców, itd.) niż hotele, w których czuję się mocno nieswojo. Nie jest to kwestia pieniędzy, po prostu takie mam preferencje i tyle. Z kolei mój towarzysz czuje się niekomfortowo, jeśli nie ma dostępu do prysznica, prądu i Internetu a spanie "wygodne" traktuje jako element wakacyjnego wypoczynku i ma do tego pełne prawo. Kiedy jednak nasze dwie osobowości spotkały się podczas wspólnej podróży musieliśmy włożyć sporo wysiłku by zrobić tak żebyśmy oboje byli zadowoleni a chyba i tak mimo to pozostał w nas pewien niedosyt.
3. Sposób przemieszczania się - podobnie jak w przypadku spania przed wyruszeniem w podróż porozumcie się w kwestii sposobów transportu, jakich będziecie używać. Przykładowo, ja zdecydowanie preferuję transport lokalny (autobusy, pociągi, marszrutki, furmanki z sianem, dymiące zaporożce, itd.) oraz autostop, a z taksówek korzystam wyłącznie w absolutnie ostatecznej ostateczności. Zdaniem Dawida jazda na własną rękę wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem (bo można nie dotrzeć tam, gdzie się chce) i uciążliwością (bo trzeba kombinować, czekać, przesiadać się i tracić sporo czasu), więc lepiej zapłacić więcej i wynająć sobie np. auto z kierowcą. Oba rozwiązania mają swoje wady i zalety. Ważne jest jednak, żebyście oboje chcieli tego samego bo inaczej będą spiny.
4. Sposób spędzania czasu - przed wyjazdem upewnijcie się, że chcecie robić podobne rzeczy i zwiedzać podobne miejsca. Pewnie że nie chodzi o to, żeby być w 100% zgodnymi, bo to się nigdy nie uda (zresztą zawsze można ułożyć plan zwiedzania tak, żeby każdy znalazł coś dla siebie), ale warto, żebyście byli podobni pod względem aktywności (jeśli chcesz np. chodzić po górach, upewnij się, że Twój towarzysz też tego chce), charakteru zwiedzania (są zarówno tacy podróżnicy, którzy muszą koniecznie zobaczyć każdy zabytek w danym miejscu, odwiedzić każde muzeum itd. jak również i tacy, którzy poznają nowe miejsce, siedząc kilka godzin na ławce i obserwując toczące się wokół życie) oraz "rozrywkowości" (jeśli lubisz spędzać wieczory słuchając śpiewu ptaków na łonie natury a trafi Ci się imprezowicz, może być trudno znaleźć optymalne rozwiązanie). No i przede wszystkim jedna uniwersalna prawda: strzeż się "człowieka-problema", który wiecznie jest na "nie" i na każdy pomysł lub propozycję reaguje słynnym "no ale przecież...". Narzekaczy zostawcie w domach ;)
5. Istota wyjazdu - no wiadomo, wakacje są po to żeby odpocząć. Tylko, że słowo "odpocząć" dla każdego znaczy co innego. Warto dowiedzieć się, co uszczęśliwia naszego towarzysza. Co sprawia, że "ładuje akumulatorki". Ja na przykład czerpię energię z działania, z nowych doznań (np. zjedzenia czegoś bardzo lokalnego nawet jeśli jest to panierowana żaba lub pasikonik) poznawania na własną rękę nowych miejsc, z całego tego "ogarniania" i "kombinowania" jak gdzieś dojechać, jak coś załatwić, generalnie z bycia w ruchu, w trasie, z uczestnictwa w codziennym życiu kraju w którym jestem, chodzenia na lokalne bazarki, rozmów łamaną anglo-polsko-ruszczyzną i wszystkiego tego co związane z szerokopojętą włóczęgą, no i oczywiście z przyrody - gór, łąk, jezior, mórz, kanionów i wszystkiego co stworzyła natura. Im bardziej się ubrudzę, ukurzę i umęczę, tym bardziej szczęśliwa wracam do domu. Ale ja to ja. Każdy ma swoją definicję podróżniczego szczęścia, warto więc szczerze na ten temat porozmawiać jeszcze zanim zdecydujecie się na wspólną podróż.
6. Harmonogram dnia - w Azerbejdżanie różnice w wizji planu dnia o mały włos nie sprawiły, że rozdzielilibyśmy się i każdy poszedłby w swoją stronę. Wiem, że są wakacje, że można pospać, że siedzenie w telefonie to też element relaksu, no ale moja niespokojna dusza ciągle szepcze mi do ucha: "tracisz czas, tracisz czas, rusz się, jest tyle świata do zobaczenia", więc jak kolejny raz usłyszałam, że "przecież możemy pospać do 10, w końcu są wakacje" to - łamiąc własną zasadę, że towarzysze wspólnej podróży mają trzymać się razem - spakowałam rzeczy i poszłam przed siebie i mało brakowało a nie wróciłabym. To bardzo ważna rzecz - upewnijcie się, że jesteście podobnie dynamiczni, żeby nie hamować i nie ograniczać się nawzajem.
7. Budżet - tutaj to raczej wiadomo - uzgadniamy, ile kasy bierzemy i tyle rzeczywiście bierzemy, ewentualnie z rezerwą na karcie płatniczej. Inna sprawa, jak zamierzamy tą kasę wydawać. W Azerbejdżanie wydaliśmy mnóstwo niepotrzebnych pieniędzy też między innymi ze względu na różne podejście do owych pieniędzy. Ja raczej nie kieruję się myślą, że "mam wakacje, raz się żyje", bo wolę jechać na kilka tanich wyjazdów niż jeden drogi. No a poza tym wyjazd low-cost jest również wyjazdem high-adventure, bo przeżywasz mnóstwo niesamowitych przygód które turystom "wycieczkowym" nie są znane. No ale to moje osobiste zdanie a każdy niech robi tak żeby był szczęśliwy. Ważne, żebyście tak się dobrali by kasę wydawać w miarę podobnie, bo będzie głupio, jeśli jednemu skończy się kasa w połowie wyjazdu.
Reasumując, poświęćcie trochę czasu na poznanie swojego przyszłego towarzysza podróży jeszcze zanim kupicie wspólny bilet. Wiem, że się czepiam, ale kto mnie zna ten wie, że jestem tak otwarta na innych że chyba bardziej się nie da i potrafię się dogadać chyba z każdym człowiekiem na świecie. Ja z kolei wiem, ile to czasem kosztuje sił i wyrzeczeń. Miałam możliwość w życiu nie tylko podróżować, ale również pracować, żyć i mieszkać z najróżniejszymi typami ludzi i jestem przekonana, że absolutnie każdego można polubić i na każdego się otworzyć. No ale wakacje to wakacje, po prostu zróbcie tak żeby było dobrze :)
Z Dawidem, moim towarzyszem podróży do Azerbejdżanu,  pomimo wielu różnic udało nam się całkiem nieźle dogadać. Zrozumieliśmy się, każde z nas poszło na jakieś kompromisy i dzięki temu zrobiliśmy całkiem fajny wyjazd. Może nie był on zgodny z moimi oczekiwaniami, ale nikt nie powiedział, że zawsze będzie tak jak sobie wymyślimy. Zresztą to był nasz wspólny wyjazd, więc nie można myśleć tylko o sobie. Pomimo "podróżniczych" różnic, mój towarzysz okazał się naprawdę miłym, sympatycznym i inteligentnym człowiekiem, z którym można godzinami rozmawiać na każdy temat. Nasza wspólna podróż była naprawdę ciekawym doświadczeniem, myślę, że oboje z niej dużo wynieśliśmy.

No ale wracajmy do meritum. Moja planowana trasa podróży wyglądała następująco:
W podziale na dni wygląda to mniej-więcej następująco:
DZIEŃ1: Baku lotnisko -> Xinaliq (spanie w wiosce w namiocie)
DZIEŃ 2: Xinaliq -> Altiagach -> Masazir Golu -> Yanar Dagh -> Baku lotnisko (spanie na lotnisku)
DZIEŃ 3: Baku lotnisko -> Nachiczywan (spanie w namiocie nad jeziorem Batabat)
DZIEŃ 4: Nachiczywan -> Baku lotnisko -> Baku dworzec kolejowy -> nocny pociąg w kierunku Bałakanu (spanie w pociągu)
DZIEŃ 5: okolice Szeki (wszystko zależy jak się wyrobimy czasowo) -> Gandża (jezioro GoiGol) -> jak starczy czasu to trasa na Zachód -> Naftalan -> Astara (spanie na plaży albo w pociągu jeśli coś jeździ)
DZIEŃ 6: Astara -> Lerik -> park narodowy Shirvan -> Neftcala (jak będzie czas) -> Szirwan -> Gobustan (spanie na wulkanach)
DZIEŃ 7: Gobustan (petroglify) -> Baku -> Baku lotnisko
Wiem, że pewnie połowy rzeczy nie udałoby się osiągnąć w tydzień, no ale i tak szkoda, że nie spróbowaliśmy. Jeśli ktoś z Was będzie chciał robić tą trasę, dajcie proszę znać, jak Wam poszło :)

Rzeczywista trasa jaką pokonaliśmy to:
W podziale na dni wychodzi to tak:
DZIEŃ 1: Budapeszt -> Baku (spanie w hostelu)
DZIEŃ 2: Baku -> Quba -> Xinaliq -> Baku (spanie w hostelu)
DZIEŃ 3: Baku -> Nachiczywan (spanie w hotelu)
DZIEŃ 4: Nachiczywan -> Baku (spanie na lotnisku)
DZIEŃ 5: Baku -> Masazir Golu (słone jezioro) -> Altiagach (czerwone górki) -> Lahic -> Nic (spanie w hotelu)
DZIEŃ 6: Nic -> Seki ->Gobustan -> Baku -> Buzovna (spanie na plaży)
DZIEŃ 7: Buzovna -> Baku -> Budapeszt (spanie w samolocie)

Koszty:
1. Bilety PolskiegoBusa z Krakowa do Budapesztu: 2 x 21 zł = 42 zł
2. Bilety na samolot (Wizzair Budapeszt-Baku-Budapeszt) = 415 zł
3. Wiza (za pośrednictwem Aina Travel) = 350 zł
4. Noclegi (3 x 15 AZN + 25 AZN) = 180 zł
5. Bilety na samolot (Baku-Nachiczywan-Baku) = 2 x 70 AZN = 360 zł
6. Wynajem samochodu (3 dni x 65+15 dolarów + 45 dolarów za dodatkowe kilometry) = 588 zł na osobę
7. Paliwo (tanie - po niecałe 2 zł za litr) - dwa tankowania do pełna + jedno uzupełniające = 27,5 AZN = 70 zł na osobę
8. Taksówkarz bandyta za trasę do Xinaliq = 170 AZN + 12 AZN żarcie dla bandyty = 240 zł na osobę
9. Kierowca w Nachiczywanie = 100 AZN = 130 zł na osobę
10. Kawa i jedzenie w McDonaldzie = 13,3 dolarów = 53 zł
11. Zakupy spożywcze w supermarkecie = 24 dolary = 96 zł
12. Pamiątki - łącznie około 65 AZN = 170 zł
13. Jedzenie lokalne, wstępy i inne drobne wydatki - łącznie około 70 AZN = 180 zł
Łączne koszty osobowe wyniosły więc 2 874 zł. Bez spania i jeżdżąc komunikacją lub na stopa spokojnie można się zmieścić w góra 1 800 zł.

Wyposażenie:
1. Cienki śpiwór (przydał się przy spaniu na lotnisku),
2. Plecak na wymiary małego podręcznego WizzAir + malutki plecaczek z Decathlona (taki zwijany, który po złożeniu ma wymiary pięści),
3. Namiot na wymiary małego podręcznego WizzAir,
4. Plastikowe kotwy do agrowłókna w charakterze śledzi (zabrali mi na lotnisku w Budapeszcie),
5. Ręcznik z mikrofibry,
6. Lustrzanka, zapasowa bateria, ładowarka z końcówką do gniazdka i do zapalniczki,
7. Telefon z GPS z wgraną mapą Azerbejdżanu (Maps.me, Sygic i Navigator),
8. Gniazdka USB do zapalniczki,
9. Czołówka,
10. Ciuchy (mało, bo nie mam miejsca w plecaku: softshell, bluza, adidasy i jeansy na siebie a do plecaka po 3-4 szt. bezrękawników i cienkich bluzek z krótkim rękawem, krótkie spodenki, legginsy, pumpy, krótka spódnica, strój kąpielowy, chustki na głowę, cienka bluzka z długim rękawem, bolerko, sandałki) - prałam na bieżąco więc mogłam zabrać jeszcze mniej ubrań,
11. Z kosmetyków: do opalania, szczoteczka+pasta do zębów, mała szczotka+grzebień do włosów, szampony jednorazówki (próbki z jakiś gazet), mydło, golarka jednorazowa, antyperspirant, żelik antybakteryjny, chusteczki nawilżane.
12. Z leków - standardowo Excedrin, Polopiryna, Pyralgina, Gripex, Paracetamol, No-spa, Antinal + bandaż elastyczny i plasterki. Na szczęście nic nie było potrzebne.
Trochę szkoda, że Dawid od razu nie powiedział, że nie zamierza spać w namiocie - raz że nie kupiłabym go i zaoszczędziłabym 100 zł (to już mój czwarty namiot a nabyłam go właśnie ze względu na ten wyjazd bo był krótki i mieścił się w wymiarach Wizza) no i nie targałabym go przez pół świata, dzięki czemu miałabym bagaż lżejszy o 2 kilo. No trudno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz