środa, 10 lutego 2016

MAROKO 2016 - wprowadzenie

Plany wyjazdu do Maroka miałyśmy z Anią (tą, która towarzyszyła nam w Izraelu i na Malcie) już od jesieni ubiegłego roku. Początkowo zastanawiałam się nad wylotem EasyJetem z Berlina, ale Ania znalazła bardzo tanie loty Ryanairem przez Londyn (były też tanie przez Brukselę albo Barcelonę, więc jeśli mielibyście ochotę sobie tam pozwiedzać to też warto). Za loty płaciłam łącznie coś około 325 zł, z czego:
- bilet Warszawa Modlin - Londyn Stansted: 39 zł,
- bilet Londyn Stansted - Fez: 9,99 funtów (po złodziejskim kursie ok. 6,50 wyszło około 65 zł);
- bilet Fez - Londyn Stansted: 228 dirhamów (czyli około 92 zł),
- bilet Londyn Stansted - Katowice: 19,99 funtów (czyli około 130 zł).
Mając już bilety, postanowiłyśmy poszukać dodatkowych towarzyszy podróży. Ze względu na kierunek podróży (jakby nie patrzeć, kraj arabski) preferowani byli towarzysze płci męskiej. Zamieściłyśmy ogłoszenia na podróżniczych grupach facebookowych (na "szukam towarzysza podróży", "towarzysz/towarzyszka poszukiwani" i "spontaniczne wypady") oraz couchsurfingu, jednak nie było jakiegoś szczególnego odzewu. Tuż przed wyjazdem, gdy już właściwie pogodziłyśmy się z myślą, że pojedziemy tylko we dwie, napisał do nas Wojtek. Już po pierwszej rozmowie wiedziałam, że to jest TO, i nie pomyliłam się - Wojtesz okazał się najlepszym towarzyszem, jakiego dotychczas miałyśmy. I tak dzięki przefantastycznej ekipie (bo to, że Ania jest najlepszą współpodróżniczką na świecie to wiedziałam już od pierwszego wyjazdu) wyjazd był naprawdę mega udany.

To ramowy plan naszej trasy. Łącznie przejechaliśmy autem około 4000 kilometrów:

W podziale na dni nasza trasa wyglądała następująco:

DZIEŃ 1: Warszawa -> Fez -> Chefchaouen

DZIEŃ 2: Chefchaouen -> Tetuan -> Ceuta -> Rabat

DZIEŃ 3: Rabat -> Casablanca

DZIEŃ 4: Casablanca -> El-Jadida -> Essaouira -> okolice Tamanar

DZIEŃ 5:  okolice Tamanar -> Paradise Valley -> Immouzer des lda Ou Tanane -> Agadir -> Sidi Ifni

DZIEŃ 6: Sidi Ifni -> Legzira -> Tiznit -> Tafraoute -> okolice Igherm 

DZIEŃ 7: okolice Igherm -> okolice Taroudant -> przełęcz Tizi'N'Test -> Imlil -> Marrakesh

DZIEŃ 8: Marrakesh -> Ouzoud -> przełęcz Tizi'N'Tischka

DZIEŃ 9: przełęcz Tizi'N'Tischka -> Ait Ben Haddou -> Ouarzazate -> Gorge Dades -> Boulmaine Dades -> okolice Tinghir

DZIEŃ 10: okolice Tinghir -> Gorges Toudra -> Merzouga

DZIEŃ 11: Merzouga -> Errachidia -> Midelt -> Meknes -> okolice Maulaj Idris

DZIEŃ 12: Maulaj Idris -> Fez -> Londyn Stansted

                   
KOSZTY:
1. Loty (moje, bo Wojtesz mieszka w Anglii a Aniasz wracała kilka dni później z Luton na Okęcie) - 325 ;
2. Wynajęcie samochodu (z wypożyczalni AirCar, Dacia Logan w dieslu - braliśmy ją i oddawaliśmy bezpośrednio na lotnisku w Fez) - ok. 760 zł + ok. 300 zł za pełne ubezpieczenie (bez wkładu własnego) + 120 zł za ubezpieczenie dla drugiego kierowcy + 40 zł za mycie auta, bo oddaliśmy brudne (o przyczynach opowiem później) - łącznie około 407 zł na osobę;
3. Mandaty (jeden 300 MAD za Anię z tyłu bez pasów, drugi 300 MAD za złe parkowanie, 120 MAD za lawetę i 20 MAD za policyjny parking - o tym też opowiem później ;) ) - średnio 100 zł na osobę;
4. Paliwo (ropa średnio po 2,95 zł za litr) - tankowaliśmy dwa razy za 350 MAD, raz za 300 MAD, raz za 150 MAD i raz za 100 MAD, co łącznie daje mniej-więcej 170 zł na osobę. Wyszło 4,25 litrów na 100 km (mniej-więcej tyle wychodzi też z raportów spalania autocentrum). Bierzcie diesla.
5. Noclegi (w Casablance 40 MAD, w Marrakeszu 60 MAD, na pustyni razem z przejażdżką na wielbłądzie, spaniem w namiocie Nomadów, kolacją, śniadaniem, prysznicem, ogniskiem i imprezą 250 MAD) - łącznie 140 zł,
6. Jedzenie i picie w restauracjach (średni koszt Tajina lub Kuskusa to 40-50 MAD, zupa od 5 do 15 MAD, kawa lub miętowa herbatka do 10 MAD) - średnio na osobę tak z 350 zł (przy czym w ramach tej kwoty niczego sobie nie żałowaliśmy - codziennie jedliśmy obiad, często w dobrych knajpach),
7. Pamiątki - farbowany szlachetny kamień 50 MAD (ceną wyjściową było 300 MAD - nie dajcie się. Pan był też bardzo chętny do zamiany na latarkę czołówkę - to byłby dobry biznes bo ona była tania, ale akurat była mi potrzebna ;)), kubek 50 MAD, bransoletki (trzy) łącznie 20 MAD, dwie pocztówki i znaczki (nie pamiętam dokładnie, ale chyba coś około 30 MAD), trzy magnesy 50 MAD, metalowa łapka do powieszenia na ścianie 45 MAD, krem arganowy 25 MAD, mydło arganowe 15 MAD, trzy lampiony (takie, do których do środka wkłada się świeczkę) 30 MAD, 5 małych miseczek po 10 MAD, mały talerzyk 20 MAD, skórzane wielbłądy 5x10 MAD, drewniana armatka 10 MAD, małe tajiny 2x20 MAD, tajin z Carrefoura 17 MAD, jajko z kamienia 40 MAD, podkoszulek z motywami z Maroka 50 MAD. Łącznie (o ile o niczym nie zapomniałam) płaciłam około 240 zł. Mam jeszcze spory worek muszli znad morza i oceanu. Ponoć najpiękniejsze rzeczy są w życiu za darmo ;)
8. Inne - shisha 50 MAD do podziału na trzech, wino kupione w hotelu 120 MAD, bakszysz dla "przewodników"-bandytów (średnio po 10-20 MAD) i parkingi (od 5 do 20 MAD) - pewnie ze 150 zł na osobę.
9. Papierosy - 5 paczek średnio po 20 MAD - 40 zł,
9. Jedzenie kupowane w sklepach i na targach, soki - pewnie około 150 zł na osobę.
Łączne średnie koszty na osobę wyniosły więc około 2 100 zł (w moim przypadku, ale gdy ktoś nie kupuje pamiątek to jego koszty spadają do niewiele ponad 1 800 zł).

WYPOSAŻENIE:
1. Śpiwór (taki cieplejszy cienki) - przydał się bardzo;
2. Plecak podręczny na wymiary Ryanaira i mały plecaczek z Decathlona w charakterze podręcznej torebki;
3. Ręczniki z mikrofibry;
4. Lustrzanka, zapasowa bateria, ładowarka do zapalniczki;
5. Gniazdka USB do zapalniczki;
6. Telefon z GPS (podstawowa sprawa, bez tego nie bierzcie auta);
7. Czołówka, dodatkowa latarka ręczna;
8. Ciuchy (dwa polary i softshell - bardzo się przydały, jedne długie spodnie, dwie pary długich legginsów, dwie pary legginsów 3/4, jedne krótkie spodenki - wszystko się przydało, jedna sukienka - nie przydała się, strój kąpielowy - nie przydał się, kąpałam się w bieliźnie, adidasy - chodziłam w nich prawie cały czas, sandałki - przydatne nad morzem albo na pustyni, trampki mogące robić za buty do wody, trzy bezrękawniki - przydały się dwa, cztery bluzki z krótkim rękawem - przydały się, cienki golf - byłam w nim raz, dwie bluzki z długim rękawem - przydały się, bolerko - byłam w nim raz);
9. Z kosmetyków: krem Nivea, szczoteczka i mała pasta, mała szczotka i grzebyczek do włosów, mydło, żel pod prysznic robiący za szampon do włosów, golarka jednorazowa, antyperspirant, żelik antybakteryjny;
10. Z leków: gripex, polopiryna, paracetamol, excedrin (przeciwbólowy z kofeiną - dobrze stawia na nogi - przydał się), no-spa (przydała się), enterol (przydał się), loperamid, antinal (egipski leg na biegunkę).

No to ruszamy :)



4 komentarze:

  1. Dziękuję za enterol! :)
    Już myślałem że zostawicie mnie w środku Maroka ale okazałyście się wyjątkowo wyrozumiałe :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam się :D Chociaż raz moja apteczka się na coś przydała :P
    Takiego towarzysza w życiu byśmy nie puściły ;) My zostawiamy "na środku niczego" tylko narzekaczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maroko to piękne kraj, a Jebel Toukbal to jego prawdziwa perła. Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga o podróżach egzotycznych

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń