sobota, 1 czerwca 2019

JORDANIA 2019 - DZIEŃ 5

DZIEŃ 5: Petra
wtorek, 7 maja 2019

Wadi Araba -> Petra -> Wadi Araba

Wstajemy dziś wcześnie żeby zwiedzić Petrę zanim pojawią się tam tłumy. Pakujemy się i ruszamy :)

Parking pod Petrą jest darmowy. Wstęp kosztuje kosmiczne 50 JOD (55 dwudniowy). Mamy JordanPass, więc uśredniając (bo wiza i wstępy do tych wszystkich zamków i do Wadi Rum też są w cenie Jordan Passa) wychodzi opłacalnie.
Trasa składa się z jednego głównego odcinka (łatwy, około 4 kilometry) i kilku odnóg (ponoć trudnych). My jesteśmy zainteresowani stardardową trasą, czyli ten główny odcinek plus monastyr Ad-Dajr. A co do reszty to się zobaczy :)


Dla większości turystów Jordania = Petra, więc nie będę Was tu bombardować informacjami, za to pokażę zdjęcia, które będą mówić same za siebie. Najpierw główna trasa, która wiedzie szutrową dróżką przez bardzo malowniczy kanion. Jeśli ktoś bardzo nie lubi chodzić, jest możliwość przejażdżki bryczką niczym nad Morskim Okiem. Proszę, nie róbcie tego i nie męczcie tych biednych zwierzaków.





Mamy fajną pogodę - słońce jest nadal za mgłą, więc nie jest za gorąco i idzie się bardzo przyjemnie. Po krótkim spacerku docieramy do skarbca faraona, czyli głównego celu większości turystów odwiedzajacych Petrę. Rzeczywiście jest to coś.

 



Ale skarbiec to nie koniec. Droga ciągnie się dalej, prowadząc przez centrum starożytego miasta, gdzie znajdziecie między innymi amfiteatr. Tutaj też zaczynają rozgałęziać się szlaki.



Zboczyliśmy trochę z głównej ścieżki żeby zobaczyć mozaikę w bizantyjskim kościele.

Mała drzemka pod dachem:

Dochodzimy do końca głównej trasy i odnajdujemy rozgałęzienie, które ma nas zaprowadzić do klasztoru. Droga prowadzi lekko pod górkę, potem zaczynają się schody. Jest ich trochę, ale nie jest to nic nie do przejścia. Jak ja dałam radę to każdy wlezie ;)


Klasztor rzeczywiscie jest piękny. A jeszcze lepsze jest jego otoczenie - góry, skały i pustynia. Idźcie tu!
W chwili odpoczynku rozmawiamy z parą Polaków. Też jutro wybieraja się na pustynię. Wydają się być dobrze zorientowani w ofercie pustynnych obozów, więc zapisujemy nazwę tego zarezerwowanego przez nich. Może nam się jutro przydać :)


Warto przejść się kawałek za klasztor. Są dwie takie fajne widokowe górki - nie przegapicie ich, bo na jednej zobaczycie innych turystów, a do drugiej prowadzi znak reklamowy, że do najpiękniejszego widoku na świecie this way. Fakt, jest pięknie.
















W drodze powrotnej zbaczamy jeszcze na zielony szlak, ale akurat te rzeźbienia wyglądają chyba lepiej z oddali. Ciekawostką jest, że można tam wchodzić do środka.
W Petrze (i to najlepiej gdzieś pod Ad-Dajr) warto kupić pamiątki, bo jest ich duży wybór i ceny nie są wygórowane o ile dobrze się targujecie. Udawajcie niezainteresowanych to zejdą nawet do połowy oferowanej na początku ceny. Z mojego porównania wynika, że wszędzie indziej pamiątki są dużo droższe niż w Petrze.



Zwiedzenie większości Petry zajęło nam niecały jeden dzień. Mamy wprawdzie bilet dwudniowy, ale już nie za bardzo mamy tu po co jutro wracać. Jedziemy się wykąpać w publicznej toalecie w parku. Znacie ten patent na darmową kąpiel? Arabskie toalety są często wyposażone w takie węże, którym się podmywają zamiast wycierać cztery litery papierem tak jak robimy to my. Te wężyki są świetne w charakterze improwizowanego prysznica. Lepiej o tym za dużo nie myśleć - ważne, że działa ;)
Po drodze spada nam z nieba jakaś ichnia Biedronka (nazwę ciężko stwierdzić - ciapaty biały napis na niebieskim tle), więc zaopatrujemy się w zapas chałwy, jogurtów i hummusu. Poprzednia miejscówka była świetna, jedziemy więc spać w to samo miejsce. Jutro ruszamy na pustynię ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz