poniedziałek, 19 lutego 2018

KOSTARYKA NIKARAGUA KANADA BELGIA 2018 - DZIEŃ 6

wtorek, 30 stycznia 2018

KOSTARYKA
DZIEŃ 3
(6 DZIEŃ PODRÓŻY)

La Fortuna -> Tilaran -> Canas -> Liberia -> Guaca -> Playa Conchal

Większość dzisiejszego dnia spędzamy w podróży. Na przystanek autobusowy docieramy o jakiejś 7:35 i z przerażeniem zauważamy, że zgodnie z rozkładem nasz autobus odjechał pięć minut temu (a w tej kwestii skubańce są naprawdę punktualne). Nic to, czekamy do tej ósmej. Najwyżej pojedziemy czymś innym albo gdzieś indziej. Nie dane nam było bliżej tego rozważyć, bo punkt ósma podjechał autobus do Tilaran. Tym razem Jerry miał rację. Wsiadamy i mało nie wypadamy z autobusu (a musicie wiedzieć, że kostarykańskie autobusy w drzwiach mają laser, który zlicza liczbę pasażerów, więc jeśli przejdziecie przez drzwi, to już pozamiatane) kiedy słyszymy cenę. Prawie 3000 colonów za 75 kilometrów?! Dobrze, że już jutro wyjeżdżamy do Nikaragui, bo tu idzie zbankrutować. Dobrze, że chociaż spanie jest niedrogie.

Nasz pokój za 7 dolarów od osoby:

Kostaryka - kraina bujanych foteli. Wszędzie jest ich pełno. Ludzie siedzą na gankach i bujają się na tych fotelach. Podoba mi się to :D



W Canas mamy trochę czasu do autobusu, więc idziemy na jedzenie. Decydujemy się na burritto - może mało kostarykańskie, ale wyglądało naprawdę smacznie. Dziewczyna przygotowała je nam z samych świeżych produktów (siedziałyśmy tam i widziałyśmy cały proces) i mimo, że wyglądało niepozornie to pozwoliło nam się najeść.

W przydworcowych budkach jest szeroki wybór różnych gotowych mięs i innych dań. W większości miejsc można płacić kartą.

Przepaskudne kwaśno-ostre mango na dworcu w Liberii. Nie kupujcie tego, to coś to czyste zuo :P


Rama na rejestrację ciągnika siodłowego, który stał zaparkowany w Guace w pobliżu przystanku, gdzie czekałyśmy na autobus.

Czekałyśmy i czekałyśmy, a autostop nie za bardzo chciał brać. Parę razy zatrzymywali się chętni do odpłatnego podwiezienia, ale było już niedaleko do przyjazdu autobusu (nie żeby gdzieś był rozkład - poszłyśmy się zapytać do restauracji naprzeciwko). Gdy w końcu udaje nam się dotrzeć do Playa Conchall jest już dość późne popołudnie. Szukanie noclegu na początku nie wygląda zbyt optymistycznie - chcą tak od 20 dolarów od osoby wzwyż. Robi się ciemno, Karolina narzeka, więc zastanawiam się nad wzięciem tego za 20 dolców, zwłaszcza, że wszyscy tu twierdzą, że taniej się nie da. Mam jednak przeczucie, że coś znajdziemy. Ktoś nam coś wspominał o jakimś campingu koło baru Indira, więc idziemy tam zorientować się, co tam w ogóle jest. Znajdujemy tam świetny pokój w domku na plaży za 12 000 colonów, czyli niewiele ponad 10 dolarów za osobę. Domek prowadzi biały starszy facet mający polskie korzenie. Gdyby zainwestować trochę w marketing i poszerzyć ofertę o jakieś wycieczki, można by zarobić miliony dolarów na tym miejscu. Cały czas się zastanawiam, czy nie zadzwonić do tego gościa z propozycja współpracy...

Przydrożny znak:

Nie jesteśmy jeszcze tak do końca przestawione na miejscowy czas (minus 7 godzin względem Polski), więc idziemy spać dość szybko. Przynajmniej wstaniemy wcześnie i będziemy mieć dłuższy dzień :)

Koszty:
- jogurt w sklepie: 1435 CRC do podziału na nas dwie;
- woda mineralna półlitrowa: 650 CRC;
- autobus z La Fortuny do Tilaran: 2765 CRC;
- buritto i kawa: 2100 CRC;
- autobus z Tilaran do Canas: 600 CRC;
- autobus z Canas do Liberii: 1500 CRC;
- autobus z Liberii do Guaki (Huaca): 1190 CRC;
- niedobre mango: 500 CRC;
- bilety z Guaca do Playa Conchall: 450 CRC;
- papierosy: 1750 CRC;
- nocleg w Playa Conchall: 6 000 CRC.
  RAZEM: 18 222,50 CRC, czyli jakieś 110 złotych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz