czwartek, 21 września 2017

ISLANDIA 2017 - DZIEŃ 7

niedziela, 3 września 2017

okolice wulkanu Kerið -> ciepłe źródła Reykjadalur (koło basenu Sundlaugin Laugarskarði) -> Rejkjavik -> Keflavik -> Wrocław -> Gliwice -> Dom

dystans: ok. 200 km

Około szesnastej powinniśmy oddać auto, więc warto byłoby się streszczać. Ostatni raz zwijamy namiot i idziemy coś zjeść na parking przy wulkanie, obok którego spaliśmy. Po śniadaniu idziemy zwiedzić wulkan, do którego trzeba kupić bilet wstępu (400 ISK). Nie robi jakiegoś szczególnego szału, ale jeśli nie byliście w Ljotipollur i macie trochę czasu to warto tutaj zajrzeć.






Po drodze do Rejkjaviku mamy ciepłe źródła w dolinie Reykjadalur. Szlak zaczyna się w pobliżu basenu Sundlaugin Laugarskarði (trzeba jechać tam, gdzie się dymi - prędzej czy później znajdziecie parking). Mamy mało czasu, bo trzeba jeszcze wyczyścić auto i pozwiedzać stolicę, więc tylko rzucamy okiem na to miejsce, idziemy na krótki spacer i ruszamy dalej.



Rozgrzane do temperatury 100 stopni wapno. Lepiej się tu nie poślizgnąć...

Tak wygląda początek doliny:

W Rejkjaviku pod kościołem Hallgrímskirkja (drugim najwyższym budynkiem w kraju) znajdujemy darmowe parkingi. Za 900 ISK można wjechać windą na wieżę kościoła, skąd rozciąga się fajna panorama na miasto. Decydujemy się odstać te pół godziny w kolejce żeby się tam dostać, bo na zwiedzanie i tak zabraknie czasu, więc chociaż sobie pooglądamy Rejkajvik z góry.




Podobno ogromna większość populacji Islandii zamieszkuje właśnie jej stolicę. Trzeba przyznać, że to bardzo urocze miasto. Nie jest prawdą, że nie ma tu nic ciekawego i zwiedzanie go to strata czasu. Moim zdaniem warto poświęcić kilka godzin na spacer po wąskich uliczkach wzdłuż drewnianych domków lub odpoczynek w którejś z klimatycznych kafejek i restauracyjek (i uraczyć się lokalnym specjałem - na przykład mięsem z rekina czy wieloryba).




Trolle - stały element Skandynawii (hmm - czy Islandia to jeszcze Skandynawia?):

Pylsur! Najsłynniejsza budka z hot-dogami, w której jadł sam Bill Clinton. Więcej możecie poczytać tutaj.

Przykładowe menu pokazujące, jakie są ceny w restauracjach:


Harpa - siedziba Orkiestry Symfonicznej i Opery Islandzkiej:

Pomnik Solfar (Sun Voyager):


Witraż na lotnisku:

Przy oddawaniu auta gość trochę się czepia, że ponoć urwaliśmy jakieś coś przy błotniku, ale mamy to ubezpieczenie, więc kompletnie się nie przejmujemy. Chyba mimo dużych kosztów ubezpieczeń możemy polecić firmę GreenMotion, bo i tak wyszło trochę taniej niż gdzie indziej, a obsługa była bez zarzutu. Podwożą nas na lotnisko, gdzie okazuje się, że mamy przekroczony limit wagowy bagażu rejestrowanego (o dwa kilo) - jeden kilogram upychamy do plecaka podręcznego, a drugie kilo to flaszka Baileysa, którą biorą nam Krzyśki do swojej walizki. W ogóle kontrola jest bardzo szczegółowa - pierwszy raz zdarza mi się, że muszę pakować podręczny plecak do tego różowego koszyczka. Dobrze, że nie trafiła się taka w drugą stronę, kiedy miałam tam cały zapas jedzenia.
Droga powrotna idzie nam sprawnie - we Wrocławiu przyjeżdża po nas pani z parkingu, pakujemy się we czwórkę do auta Martina, gdzie w Gliwicach przesiadamy się do mojego auta. Zostawiam młodzież na stacji benzynowej, skąd mają mieć transport i biegnę do domu, do którego docieram chwilę po trzeciej w nocy. Za trzy godziny trzeba szykować się do pracy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz