środa, 16 sierpnia 2017

LITWA, ŁOTWA, ESTONIA 2017 - DZIEŃ 7

piątek, 28 lipca 2017

Tallin -> Jagala -> Toolse -> Rakvere -> Ontika -> Narwa -> jezioro Pejpus

Dzisiejszy dzień rozpoczynamy od spaceru po Tallinie. Miasto mnie urzeka - moim zdaniem jest najpiękniejsze ze wszystkich trzech stolic. Choć może też być tak, że Tallin zyskał przewagę nad Rygą w moich oczach tym, że tutaj chodzimy sobie sami, bez żadnych "ogonów".

W naszym hostelu mieszka Callum Fairhurst - koleś, który przemierza świat tuk-tukiem :D

Wielka Brama Morska:


Trzy Siostry:

Przepiękne kamieniczki:

Widok z wieży kościoła św. Olafa (wstęp 5 euro):








Dom Bractwa Czarnogłowych:




Secesyjne kamieniczki:

Kościół św. Ducha:

Śniadanko na rynku - pyszna bułka z nadzieniem serowo-owsianym:





Kościół św. Mikołaja:

Pikk jalg i Luhike jalg (czyli dla ludzi o dużych i małych krokach ;) ) - drogi, które łączą górne miasto z dolnym


Cerkiew św. Mikołaja:




Widok ze Wzgórza Toompea:


Część muzealna Banku Centralnego, gdzie Martin poszedł wymienić sobie korony, które zostały mu sprzed lat:



Chceliśmy wstąpić jeszcze do twierdzy Patarei, ale była zamknięta na głucho i nawet nie było jak się włamać. Straszna szkoda, bo w środku opuszczonego więzienia byłoby naprawdę super (wygooglujcie sobie grafiki, jest naprawdę mega).

W obliczu niepowodzenia z twierdzą ewakuujemy się w stronę Narwy, która jest ostatnim celem naszej wyprawy - potem zostanie nam tylko powrót. W pierwszej kolejności chcemy obejrzeć wodospad Jagała. Niespecjalnie powala, bo jest niski poziom wody, w związku z czym wodospad ma około jednej trzeciej swojego możliwego do osiągnięcia rozmiaru. Nic to, jedziemy dalej.



Dzisiaj mamy "dzień zamków". Jako pierwszy odwiedzamy ruiny zamku w Toolse. Są to prawdziwe ruiny, nie odrestaurowane. Jedyną ingerencją było wzmocnienie konstrukcji. Po tych wszystkich wyremontowanych obiektach cieszymy się z tej odmiany.







Drugi odwiedzony przez nas zamek to zamek w Rakvere. Jeśli nie macie dzieci to raczej go nie polecamy. Bilet jest drogi i za bardzo nie ma tam co zwiedzać. Wiem to, bo znalazłam na podłodze opaskę będącą biletem wstępu, więc poszłam tam zajrzeć. Jeśli macie dzieci to zupełnie zmienia postać rzeczy, bo jest tam wiele atrakcji dla młodych nie tylko duchem ;)







Po drodze do Narwy mijamy wodospad Valaste. Niestety nie widać go zbyt dobrze, bo nie można wejść na platformę. Pewnie można do niego jakoś podejść od dołu, ale nie chce nam się kombinować, jedziemy dalej.



Naszym ostatnim punktem jest Narwa - granica estońsko-rosyjska. Po stronie estońskiej leży zamek Hermana, a po rosyjskiej - twierdza w Iwanogrodzie. Rzeka Narwa stanowi granicę. Jest już za późno na zwiedzanie zamku, ale przynajmniej możemy go sobie pooglądać z zewnątrz. Idziemy więc na spacer.


Zamek Hermana:

Zamek w Iwanogrodzie:

Granica:


Warto przyjechać  tu choćby po to, żeby poczuć się jak na końcu Europy. Idziemy wzdłuż strefy przygranicznej, mijając odrapane radzieckie bloki, grupki Sebixów i szyldy sklepowe pisane cyrylicą. Jest rosyjsko. Ciekawie o Narwie napisano na przykład tutaj.


Ratusz - jeden z trzech budynków, które zdecydowano się odbudować po II Wojnie Światowej:





Trochę zajmuje nam wydostanie się z Narwy, bo strefa przygraniczna okazuje się pułapką bez wyjścia. W końcu jednak udaje nam się znaleźć drogę do auta i nie zostać oskarżonymi o szpiegostwo ;)
Nocleg spędzamy nad jeziorem Pejpus. Jest dość komercyjne i w wielu miejscach są domki i płatne campingi, ale za którymś tam razem po skręceniu w boczną uliczkę prowadzącą do jeziora natrafiamy na dzikie pole namiotowe. Z namiotów rozbrzmiewa muzyka disco i gwar rozmów po rosyjsku. Rozkładamy namiot i rozglądamy się za wolnymi drewnianymi altankami. Niestety, wszystkie są aktualnie okupowane. No nic, rozkładamy się na jakimś pniu, zapalamy świeczki i robimy ostatnią kolację na wolnym powietrzu.

Koszty: około 40 euro na osobę, z czego 15 to tankowanie, 15 jedzenie, a reszta to pamiątki i wstępy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz